Maniak ocenia #13: "Angel & Faith" #25

MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU


Angel i Faith
Sezon dziewiąty "Buffy: Pogromczyni Wampirów" powoli dobiega końca, a twórcy zaczynają regenerować siły przed ogłoszeniem sezonu dziesiątego. Pierwszą serią, która wchodzi w skład dziewiątki i której ostatni numer już się ukazał, jest "Angel & Faith". Od samego początku jej twórcy bardzo miło mnie zaskoczyli, prezentując dojrzałą i przemyślaną opowieść, która została genialnie zilustrowana. Przez dwadzieścia cztery numery Christos Gage i Rebekah Isaacs (czy czasami gościnni ilustratorzy) trzymali bardzo wysoki poziom. Jak na tym tle wypada zwieńczenie ich pracy, jakim jest numer dwudziesty piąty serii?


MANIAK O SCENARIUSZU


Walka przebiega szybko,
ale jej efekty zaskakują
Scenarzysta postanowił zakończyć walkę z głównymi złymi już na pierwszych kartach numeru, by przeznaczyć kolejne na przedstawienie decyzji i rozterek poszczególnych bohaterów. Taka decyzja pozwoliła w większym stopniu skupić się na postaciach oraz wpływie, jaki wywarły na nie wydarzenia zaprezentowane na łamach serii.
Wracając na moment do samej walki - jej przebieg jest dość nieprzewidywalny i myślę, że mało kto spodziewał się takiego jej wyniku. Gage rozegrał całość w przemyślany sposób, umożliwiając niektórym z bohaterów zmazanie swych win. Podczas lektury przecierałem oczy ze zdziwienia i choć wszystko wyobrażałem sobie zupełnie inaczej, to ostatecznie jestem zadowolony z takiego, a nie innego obrotu spraw.
Jeśli zaś chodzi o bohaterów, Gage skupił się szczególnie na trzech z nich: Angelu, Faith oraz Gilesie. Każda z tych postaci mocno w trakcie wydarzeń dziewiątego sezonu dojrzała (wskrzeszony Giles pojawił się co prawda dopiero niedawno, ale już sporo się w jego życiu namieszało) i każda podejmuje w związku z tym pewne decyzje. Angel zdaje sobie sprawę z tego, co tak naprawdę powinien robić, Faith - z tego, jaka powinna być, a Giles - z tego, z kim jest najszczęśliwszy. To nie jest zupełnie szczęśliwe zakończenie - przyprawione jest kroplą goryczy, a przez to staje się wiarygodniejsze, bo pokazuje, że bohaterowie potrafią wyciągać lekcje z tego, co przeszli. Na tym polu Gage poradził sobie znakomicie.
Bardzo dobrze wypadają również dialogi. Po raz kolejny scenarzysta znakomicie uchwycił głos każdej z postaci. W wypowiedziach Angela czuć więc pokorę, u Faith zdecydowanie, a u Gilesa lekką nonszalancję. Mimo, że postaci w pewien sposób ewoluowały, nadal da się w nich dostrzec dobrych znajomych z serialu. Z tego trudnego zadania, jakim było wiarygodne pokazanie ścieżki, którą przebyli bohaterowie, udało się zatem Gage'owi wyjść obronną ręką.

MANIAK O RYSUNKACH


Isaacs jest znakomita
Rebekah Isaacs nie miała w tym numerze łatwego zadania - w większości scen musiała skupić się na emocjach bohaterów i jak najlepiej przekazać je odbiorcy. Nie będzie chyba większą niespodzianką, jeśli powiem, że artystka wywiązała się ze swojego zadania z nawiązką. Jej prace zachwycają szczegółami, dopracowanymi tłami, ale przede wszystkim ekspresją postaci. Wszystko - od miny czy spojrzenia po przybraną pozę mówi o tym, w jakim nastroju znajduje się w danym momencie bohater. Do tego technicznie nie można nic Isaacs zarzucić.
Dan Jackson, który nałożył klor na rysunki Isaacs, po raz kolejny pokazał, że zna się na rzeczy. Dominują raczej zimne barwy, które podkreślają nieco wyjątkowy ton opowiadanej historii. Przyzwoicie wypadają tez efekty świetlne.

MANIAK OCENIA


Trochę żal rozstawać się z serią, bo była naprawdę dobra i pokazała, że twórcy mają ciekawe pomysły na występujące w niej postaci. Pozostaje czekać na sezon dziesiąty, od zapowiedzi którego dzieli nas pewni kilka tygodni. No i zostaje jeszcze zwieńczenie serii głównej, które ukaże się w przyszłym tygodniu. A tymczasem wystawiam oczywiście najwyższą ocenę:

DOBRY

Komentarze